Część Kingi

Nasz adres znów Gdańsk

Koleje losu znów zaniosły nas do Gdańska. Trochę szkoda, że warszawska przygoda się już skończyła, ale miło wrócić w stare kąty. Znów blisko jest rodzina i znajomi, życie płynie znacznie intensywniej i ciekawiej.

Powitaliśmy nasze stare progi na święta Bożonarodzeniowe. Było wielkie rozpakowywanie i urzadzanie. Jak rozdzielić  pokoje, co gdzie umieścić. Decyzja zapadła po długiej dyskusji i po niemałych sporach.

Dzieci dostały największy pokój. Wstawiliśmy ich łóżeczka, nowe niebieskie mebelki od dziadka, na ścianach zawisły zdjęcia, obrazki i kolorowe lampki. Pokój wypełnił się zabawkami. Utrzymany w kolorach niebiesko-żółtych z domieszką różu. Teraz jest gdzie szaleć, budować z klocków, rozkładać tory i jeździć autami. Kinga jest zadowolona, że ma pokój z bratem, a i Damianowi widać też to pasuje. A oto przykład:

Pewnego dnia budzę się rano i słyszę, jak Kinga coś opowiada. Idę do pokoju dzieci, a tam dwa maluchy siedzą nad wielką książką z bajkami. Kinga opowiada Damianowi według obrazków.

– Wstałam i chciałam się ubrać. Damianek się obudził i tak patrzył na mnie to powiedziałam, że mu bajeczkę opowiem.- wyjaśniła Kinga.

A co do mieszkanka – nasze łóżko wróciło do małego pokoju. Tam też  powędrowało biurko, papierki, płyty i kartony Mateusza. Dzięki takiej konfiguracji można łatwiej uchronić wszystko przed niepożądaną interwencją dzieci. Dodając do tego chodniki od mojej mamy, jest całkiem miło. Jeszcze malowanie by się przydało i lampa.

Stara drabina i dzieci

Pokój środkowy/ pokój Ajry/salon nieco opustoszał po wybyciu biurka. Pojawił się nowy dywan i ława/stolik dzieci. Zastanawiam się nad wstawieniem dużego stołu który wypoczywa na strychu, tylko krzeseł do niego brak, bo studenci je dobili. Inna opcja to fotel bujany, który czeka w garażu, ale czy przy dzieciach to by było bezpieczne – kto ucierpi – dzieci, czy wiklinowy fotel?

Łazienka już pomalowana i znów świeci bielą. Jak to miło patrzeć na białe ściany, białą wannę, pralkę i mieć przestrzeń do manewrowania. W Warszawie nasza mikro łazienka, jakieś 3m2 pamiętała PRL, pralka zgrzytała, a armatura była gładka jak papier ścierny i biała jak piasek.

W kuchni bez zmian, dalej króluje wściekła zieleń :), zwana winogronową.

Pozostała obdrapana drabina, drzwi z których odpada farba, zniszczone paździerzowe podłogi, czy wytarte schody – czaka nas mnóstwo pracy. Ale dobrze wrócić w stare kąty.