BLW w akcji, czyli zasiada Damian do stołu

Damian z marchewkąZanim jeszcze usłyszałam o tej metodzie żywienia niemowlaków podjęłam decyzję, że Damian zupek ze słoiczków nie będzie jadł. Powodów było kilka:

– nie ma jak świeże jedzenie, a nie zamknięte w słoiczku na parę miesięcy,

– coraz częściej słychać afery, co to tam do tych słoiczków wsadzają,

– wychodzi to drogo i jest nieekologiczne, ile takich małych słoiczków bobas potrafi zjeść chociażby w ciągu miesiąca,

– Kinga po takich zupkach dostała strasznej alergii, której nie mogliśmy się pozbyć. Przez to bardzo późno zaczęliśmy jej na dobre rozszerzać dietę.

Tak więc miałąm przygotowany blender i zamiar miksowania naszego jedzenia. Zanim jednak mały skończył 5 miesięcy usłyszałam o BLW (baby lead-wearing) i od razu zrozumiałam, że to to.

Przygotowania

Krzesełko Kingi nadawało się doskonale, ma bowiem tackę z wysokim brzegiem co znacznie uniemożliwia rozrzucanie jedzenia przy pierwszym spotkaniu z małymi rączkami.

Kupiłam porządny śliniak – duży, łatwo-zmywalny z kieszonką na uciekające resztki. Rzecz nader pomocna, a tania.

Oczywiście sadzając małego do jedzenie podwijam mu rękawki powyżej łokcia, by nie wycierał nimi resztek jedzonka z tacki.

Pierwsze podejście

Wielkiej okazji nie było. Naszykowałam śniadanie, tym razem dla 4 osób. Mały dostał pokrojone w słupki owoce i flipsy. Skończył już 6 miesięcy, więc po krótkiej zabawie jedzenie trafiło do buzi. W tym wieku dziecko pomemła, posmakuje i większość wypluje. Z tym trzeba się liczyć. Brzdąc potrafi już żuć, ale połykania przeżutych pokarmów musi się nauczyć. U Damiana trwało to jakieś 2 tygodnie.

Oczywiście na początku wciskał jedzenie do buzi za daleko, wywołując krztuszenie, ale stopniowo łapał o co chodzi. Z dnia na dzień było widać postępy. Wystarczy dać dziecku czas i nie panikować, a samo wszystko opanuje.

Mama daj jeść

Damiankowi ten sposób żywienia bardzo się spodobał. Jak tylko sadzam go to wyciąga rączki do przygotowanych smakołyków. Ubranie mu śliniaka bywa trudne, bo już zdąży wpakować rączki z jedzeniem do buzi. Zajada z takim zapałem, że miło patrzeć. My w tym czasie możemy spokojnie jeść, a wręcz musimy, mały nie chce jeść sam. Już w tym wieku objawia się instynkt społeczny. Oczywiście działa to w dwie strony, jeśli ja coś podjadam, to on również chce tego spróbować. Zaraz wyciąga rączki i próbuje mi zabrać, tak więc trzeba uważać na niezdrowe przekąski.

 

Dieta

Damian ze smakiem je owoce i warzywa, ale nic się nie równa z mięskiem. Gdy ono pojawia się na stoliku, to w pierwszej kolejności trafia do buzi. Dostaje kawałki gotowanego lub pieczonego mięska, świetnie idzie mu obgryzanie kostek. Chlebek też mu smakuje (własny wypiek-  na zakwasie, bez ulepszaczy).

Podstawowe zasady żywienia to unikać soli, cukru i przetworzonej żywności. Przydało by się mieć produkty ekologiczne, ale z tym to nie taka prosta sprawa.

Po jedzeniu

Gdy się naje podnosi rączki i zaczyna wołać, wszystko jasne, więcej niż sam chce mu się nie wciśnie. Wyjmuje więc malucha z krzesełka i wędrujemy do łazienki. Tam czeka nas dokładne mycie rączek, buzi i szyi (to zadziwiające ile tam się jedzenia dostaje). Potem w wolnej chwili mycie tacki i śliniaka. Tak naprawdę nie tak wiele sprzątania. Karmiąc dziecko ze słoiczka maluch potrafi równie dobrze zabrudzić śliniak, tackę, a czasem i natręta wciskającego mu kolejną łyżeczkę nieokreślonego conieco.

Na koniec

To takie proste i przyjemne. Patrzeć jak mały rozkoszuje się jedzeniem to niebywała przyjemność. Po co męczyć malucha wciskając w niego mdłe papki. Prawdziwe jedzenie to tyle rozkoszy, można poeksperymentować, co da się rozgnieść, co się kruszy, z czego leci sok. Każdy owoc ma inny smak, zapach i twardość. Bananek rozpływa się w ustach, jabłko jest soczyste, ale twarde, kiwi miękkie ale z drobnymi pesteczkami, mięsko jest miękkie, elastyczne. Pozwólcie dziecku odkryć ten niezwykły świat, by stało się prawdziwym smakoszem.

Damian przy stole